Uwielbiam lumpeksy!

05 grudnia
koszula H&M
Wiele już było postów na blogach wszelakich dotyczących kupowania ciuszków używanych. Lumpeksy, szmateksy, second-handy, ciucheksy - mówi się na nie różnie. Jedne mają lepszy asortyment, inne nie zachęcają nawet wystawką. Do dzisiejszego wpisu zainspirowały mnie zakupy w second-handzie, gdzie za 7 zł  4 grosze kupiłam czarną, cekinową sukienkę ;)
O tym dlaczego ja uwielbiam lumpeksy i nie wstydzę się o tym mówić przeczytasz poniżej:)



W stolicy ceny lumpeksów, które znam i lubię wahają się w granicach 79zł/kg w okresie nowej dostawy i spadają do 32zł/kg na kilka dni przed całkowitą wymianą towaru. Umówmy się - 79 zł to dużo i mało, szczególnie jeśli wpada ci w oko płaszcz lub gruby blezer (ostatnio podpatrzyłam, że niektóre lumpeksy podbijają cenę za kg właśnie przy blezerach i swetrach ze splotami- no wiadomo chodzi o kasę). Pamiętam czasy, kiedy mieszkałam z mamą i w mieście otworzyli takie miejsce - mnóstwo koszy z ubraniami słabej jakości. Było tanio, ale znaleźć tam coś konkretnego graniczyło z cudem. Po przeprowadzce tutaj zupełnie przypadkiem trafiłam do jednego sklepu z sieciowych dla Warszawy i okolic (mają swój sklep chociażby w Legionowie). Nagle okazało się, że za niewielkie pieniądze można się dobrze ubrać. 

Czasem spoglądając na zawartość mojej szafy dochodzę do wniosku, że najlepsze i najładniejsze ciuchy to te zakupione właśnie w lumpeksie. Warszawskie second-handy przyciągają tłumy i nie bez powodu. Towar, jaki oferują często pokrywa się z obowiązującymi trendami i każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie. W ofercie najwięcej jest oczywiście ubrań dla pań, ale też dla dzieci i panów coś się znajdzie. W niektórych sklepach jest też rozbudowana sekcja z wyposażeniem domu- szczególnie w okresie świątecznym można zaopatrzyć się w piękne dodatki i dekoracje, których nie znajdziemy w IKEA ani DUKA.

Wygląd sklepu dużo mówi o tym, co w nim znajdziemy. Tam, gdzie zaglądam najczęściej jest bardzo czysto i schludnie. Ubrania są pogrupowane kategoriami, każda rzecz posiada swój wieszak i swoje miejsce. W koszach- tak bardzo kojarzonych z odzieżą używaną - znaleźć można bieliznę, topy których nie sposób wyeksponować na wieszakach, czasem torby, a także czapy i szaliki zimowe. Jest też sekcja z odzieżą wycenioną, często zaopatrzoną w klips- taki sam, jaki znajdziemy w każdym sklepie w galerii. Wydaje mi się, że przy dobrym guście i doskonałym zaopatrzeniu sklepu można ubrać całą rodzinę od stóp do głów. Tym bardziej, że często ubrania są jeszcze z metkami.


ulubiony płaszcz na polską jesień

Największa zakupowa zdobycz? Płaszcz skandynawskiej marki Kello. Zakupiłam go jakieś 3 lata temu i nadal mi służy. Pamiętam, że był jeszcze z metką - zapłaciłam za niego ok. 80zł. Jest dość gruby i przy łagodnej zimie nadaje się do chodzenia na co dzień. Jego piękny fioletowy kolor bije po oczach w szaro-bure dni. Jesień nie musi być przecież nudna, prawda? Oprócz tego piękna biała bawełniana koszula z H&M za zawrotną cenę 7,70 zł, którą pokazywałam chyba zarówno na blogu, jak i FB.  
Największa porażka? Czarna sukienka nieznanej mi marki, ze złoto- srebrnym tłoczeniem z przodu. Niby mój rozmiar, a jednak nie mogę się w nią wcisnąć - czekam chyba na moment, aż zrobię sobie formę i ciało fitnesski :D

Jedynym problemem związanym z zakupami w lumpeksie może być...brak miejsca w szafie. Kupowanie produktów w niskiej cenie jest kuszące, a przecież od jednej bluzki więcej szafa się nie przestanie zamykać, prawda? ;) Czasem gdy ktoś chwali moje wdzianko, a potem dowiaduje się, że to rzecz z lumpeksu, widzę ten delikatny grymas obrzydzenia na twarzy. No cóż - każdy ma prawo do własnej opinii na temat ciuchów z takich miejsc. Tak jak pisałam wyżej tam gdzie ja chadzam próżno szukać ubrań nie nadających się albo znoszonych tak, że patykiem bym tego nie tknęła. Niejednokrotnie w takich miejscach jest czyściej niż w salonach ZARA czy RESERVED, gdzie klientki wychodzą chyba z założenia,że ciuch zrzucony przez nie na podłogę, bądź podeptany, podniesie się i wyprasuje magicznie sam. Podobnie bywa w TkMaxx - dlatego jeśli tam jestem z sekcji odzieżowej interesuje mnie jedynie bielizna sportowa. 


A u was jak wygląda sprawa lumpeksów? Chodzicie, kupujecie, czy jednak stawiacie na ciuszki-nówki sztuki? ;)





Pozdrawiam
Paulina M

1 komentarz:

  1. Uwielbiam takie sklepy, można tam znaleźć prawdziwe cudeńka :)
    Jednym z moich ulubionych nabytków jest czerwona sukienka jeszcze z metką, Orsay, którą po prostu kocham bo jest idealna i podkreśla wszystko to, co ma podkreślać. A kupiłam ją w małym lumpeksie na Woli :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.