Pielęgnowanie ciała nie tylko jesienią - recenzja okładów borowinowych, maski gorącej i sufletu
Ćwiczenia i zdrowy tryb życia to bardzo ważne elementy w utrzymaniu fajnej sylwetki. Równie ważne jest dbanie o napięcie skóry, jej jędrność i nawilżenie. W dzisiejszym poście kilka słów o kosmetykach, które skradły moje serce w ostatnim czasie.
Pamiętam siebie sprzed 6-7 lat - stosowałam balsamy do ciała sporadycznie, właściwie to od przypadku do przypadku. Miałam ogromny problem, by zużyć zakupioną butelkę masła lub balsamu przed upływem daty przydatności. Niespecjalnie też czerpałam frajdę ze stosowania tych produktów - choć po latach wiem - że problem tkwił w niewłaściwym wyborze kosmetyków. Na ogół były to balsamy o bogatej formule, które bardzo długo pozostawały na skórze. Wchłaniały się bardzo wolno - przez co czułam, że kleję się sama do siebie. Było to upierdliwe rano, dlatego jeśli już sięgałam po ten produkt - robiłam to wieczorem.
Wszystko zmieniło się, gdy odkryłam, że poza produktami, które już znałam i stosowałam są jeszcze inne, o lżejszej formule. Takie, które doskonale się wchłaniają nie pozostawiając tłustej warstewki. Potem odkryłam peelingi do ciała i oliwki. Mojej skórze bardzo podoba się, gdy o nią dbam. Różnicę między ciałem pielęgnowanym i balsamowanym regularnie, a takim ździebko gołym od balsamów - czułam i widziałam. To, co stosowałam regularnie zanim zakupiłam produkty, o których dziś napiszę - to oliwka do ciała. Taka najzwyklejsza, z Rossmanna. Stosowany bezpośrednio po kąpieli zapewniał mojej skórze odpowiednią dawkę nawilżenia.
Niedawno kupiłam sobie syberyjskie okłady borowinowe od Natura Siberica. Potężny słoik kryje w sobie masę borowinową, którą nakłada się na skórę, masuje i pozostawia na kwadrans. Po zmyciu skóra jest napięta, ujędrniona, nawilżona i ekstremalnie gładka. Kosmetyk znalazł się w linii Sauna&Spa i nie dziwi mnie wcale taka jego kwalifikacja - świetnie sprawdziłby się jako rytuał pielęgnacyjny po peelingu całego ciała. W składzie produktu znajduje się m.in. wyciąg z kasztanowca, który ma za zadanie ujędrnić skórę, olej z rozmarynu i kofeinę. Pełny skład produktu macie poniżej:
Glycerin, Capprylic/Capric Triglyceride, Kaolin (glinka), Aqua, Sucrose Palmitate, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Powder (mięta), Aesculus Hippocastanum (Horse Chestnut) Leaf Extract* (kasztanowiec zwyczajny), Salvia Officinalis Leaf Extract* (szałwia), Camellia Sinensis Leaf Extract*(zielona herbata), Rosmarinus Officinalis Leaf Oil* (olej z rozmarynu), Pinus Sibirica Seed OilWH (olej cedrowy), Juniperus Sibirica Needle ExtractWH (jałowiec), Agrostis Sibirica ExtractWH (mietlica), Rhodiola Rosea Root ExtractWH (różeniec górski), Equisetum Arvense Extract (skrzyp polny), Centella Asiatica Extract (wąkrotka azjatycka), Artemisia Vulgaris Extract (bylica pospolita), Clay, Cetraria Islandica Thallus Extract (płucnica islandzka), Pinus Sibirica Seed Oil Polyglyceryl-6 EstersPS, Caffeine (kofeina), Menthol, Disodium Rutinyl Disulfate, Benzyl Alcohol, Ethylhexylglycerin, Trimethylcyclohexyl Butylcarbamate, Parfum, Xanthan Gum, Sodium Citrate, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, CI 77499.
Po miesiącu stosowania mogę stwierdzić jednoznacznie: ten produkt działa. Rzeczywiście skóra jest po nim niesamowicie gładka, ujędrniona, napięta. Opakowanie produktu to słoik o pojemności 370 ml. W zależności od miejsca zakupu ceny kształtują się między 20 zł, a nawet 70 zł za słoik.
W tym samym czasie rozpoczęłam stosowanie gorącej kamczackiej maski do ciała z serii Bania Agafii. Podobnoż ten produkt ma działanie odmładzające na skórę. To co zauważyłam to ładniejsze nawilżenie skóry.
Problemem może okazać się fakt brudzenia wszystkiego wokół siebie (czyli wanny, brodzika, prysznica, zasłony prysznicowej - lub wszystkiego innego, co mamy w łazience). Nie zauważyłam jakiegoś szczególnego palenia i rozgrzania nadmiernego skóry. Być może na mnie akurat rozgrzewająco aż tak nie działa. Skład maski poniżej:
Skład: Aqua, Kaolin, Dicaprylyl Ether, Glycerin, Zinc Oxide, Glyceryl Stearate Citrate, Bentonite (and) Xanthan Gum, Organic Arctostaphylos Uva Ursi Leaf Extract, Capsicum Annuum Extract, Potentilla Fruticosa Extract, Juniperus Oxycedrus Extract, Clay, Benzyl Alcohol, Sorbic Acid, Benzoic Acid, Santalum Album (Sandalwood) Oil, Juniperus Communis Fruit Oil, Caramel, Parfum.
Po jej stosowaniu skóra również była napięta i ujędrniona, wyraźnie nawilżona. Stosuję tą maskę zazwyczaj razem z okładami borowinowymi, ale nakładając na różne partie.
Po maskach i okładach przychodzi czas na dodatkową porcję nawilżenia skóry. Nie ograniczam się jedynie do dbania o skórę wieczorem. Po kąpieli stosuję olejek - aktualnie staram się zredukować ilość kosmetyków i wykańczam olejek po opalaniu, który aplikuję na wilgotną skórę. Rano zaś najlepiej sprawdza się u mnie suflet do ciała marki Oriental Touch. Pachnę dzięki niemu jak paczka świeżo otwartych landrynkowych cukierków. Produkt doskonale się wchłania, zostawiając gładką i miłą w dotyku skórę. W składzie sufletu znajdziemy m.in. olej z otrąb algi morskie, ekstrakty z aloesu i lukrecji oraz rokitnika. Suflet nie podrażnił mojej kapryśnej skóry, ładnie ją nawilża. Efekt utrzymuje się bardzo długo - często na koniec dnia, przy prysznicu w domu lub na siłowni po treningu nadal czuję, że ciało jest gładsze. Skład poniżej:
Aqua, Glyceryl Stearate (and) Ceteareth-20 (and) Ceteareth-12 (and) Cetyl Palmitate, Cetearyl Alcohol, Sorbitol, Glycine Soja (Soybean) Oil, Oryza Sativa (Rice) Bran Oil, Isopropyl Palmitate, Sodium Hyaluronate, Dicaprylyl Ether, Dimethicone, Propylene Glycol, Maris Sal, Algae, Sargassum Pallidum Extract, Laminaria Japonica (Seaweed) Extract, Fucus Vesiculosus (Bladderwrack) Extract, Thallus Extract, Linoleic Acid, Linolenic Acid, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Hippophae Rhamnoides Fruit Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Plantago Lanceolata Leaf Extract, Calendula Officinalis Flower Extract, Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract, Parfum, Mentha Arvensis Leaf Oil, Menthol, Phenylpropanol, Propylene Glycol, Methylisothiazolinone, Limonene.
Dodatkowo, poza stosowaniem kosmetyków bawię się w szczotkowanie ciała na sucho. Szczotkę kupiłam kilka lat temu, ale po kilku miesiącach używania rzuciłam ją w kąt. Teraz wróciła do łask i masuję się dzielnie raz, dwa razy w tygodniu. Szczotkowanie pobudza krążenie krwi i przepływ limfy, ściera martwy naskórek i wspomaga działanie stosowanych kosmetyków. Gdy poszczotkuję się regularnie jeszcze miesiąc lub dwa, postaram się co nieco o tym napisać.
Jestem mile zaskoczona tym, jak wspomniane produkty działają na moją skórę. Warunkuje to oczywiście dłuższe pobyty w łazience i blokowanie jej dla pozostałych lokatorów, ale... raz się żyje i ciało również ma się jedno. Myślę, że mi wybaczą ;)
A Wy jakie kosmetyki do pielęgnacji ciała stosujecie najchętniej i jakie możecie polecić?
Brak komentarzy: