Denko czerwca i lipca: Aloesove, Tołpa, Nivea, Evree, Bio-Oil, Clinique
Po dłuższej przerwie przychodzę z denkiem 2-miesięcznym. Sumiennie przechowywałam zdenkowane opakowania, by uzbierać sensowną ich ilość do kolejnego wpisu. Zapraszam na kosmetyczne zużycia ostatnich letnich miesięcy!
Pielęgnacja do podstawa wszystkiego. Zużyłam kolejne opakowanie Mydła siarkowego marki Barwa. Praktycznie opakowanie z pompką pozwala dozować ilość produktu. Kosztuje kilkanaście złotych, a dobrze oczyszcza buzię, nie przesusza. Odniosłam wrażenie, że moja cera bardzo się polubiłam z tym mydłem. Zazwyczaj można je znaleźć na półkach drogeryjnych, choć zauważyłam, że o dziwo - w Rossmannie- leżą wraz z mydłami w płynie, a nie z produktami do mycia twarzy.
Różany płyn micelarny od Evree dobrze domywał buzię usuwając z niej makijaż. Niestety podrażniał mi oczy.
Ekspresowa odżywka z serii hairmilk od Nivea to świetny produkt, kupiony dość spontanicznie kilka miesięcy wcześniej. Włosy po jej zastosowaniu ładnie pachniały, były miękkie i łatwo było je rozczesać.
Pasta Sensodyne Extra Whitening robiła to, co robić miała- oczyszczała ząbki. Spektakularnego efektu wybielającego nie zauważyłam, ale na pewno ładnie poradziła sobie z przebarwieniami po kawie i herbacie. Jeśli szukasz dobrej pasty do zębów, która nie kosztuje milionów - być może to właśnie Sensodyne skradnie twoją paszczękę? ;)
Antyperspirant Neo od Garnier to produkt z kategorii takich, które widziałam na półkach drogerii już dawno, ale miałam opory, by po niego sięgnąć. Wydawało mi się, że formuła kremu nie sprosta moim oczekiwaniom i nie zapewni mi świeżości na cały dzień. O ja głupia! To naprawdę fajny maluszek! Nie podrażnia wrażliwej skóry pod pachami- szczególnie po depilacji. Próżno szukać również smrodku pod paszką po stresującym dniu. Jak dla mnie bomba! Wybrałam opcję zapachową fresh blossom i w sumie jako taki świeży kwiatuszek czułam się przez cały czas stosowania tego antyperspirantu.
Kanion Classic od Pollena Ewa - łagodzący krem do golenia - to produkt, który bonusowo znajduje się w denku. Dawno temu Mój Wybranek Serca dokonał zakupu tego produktu gdzieś na wyjeździe i tak oto leżała tubka w domu i marniała. Postanowiłam zużyć krem, skoro nogi nieogolone latem modne nie są :) I wiecie co wam napiszę? Taki krem to alternatywa dla pianek. Co prawda pachniał jak taka męska old fashion woda kolońska, ale to przecież produkt dla twardzieli - to co ja tam będę na nutę zapachową narzekać. To, co mnie zaskoczyło to olej kokosowy w składzie i to dość wysoko. Krem zapewniał dobry poślizg maszynce, nie podrażniał, a zapach o którym pisałam powyżej - nie utrzymywał się na skórze po zmyciu produktu.
Pozostając w pielęgnacji nie sposób nie wspomnieć o właśnie zdenkowanym płynie micelarnym do demakijażu twarzy i oczu od Aloesove. Marka stworzona przez Sylveco, która od niedawna jest dostępna w sprzedaży, zdetronizowała dotąd stosowane przeze mnie produkty z kategorii płynów micelarnych. Makijaż jest zmyty doszczętnie, buzia odświeżona i gotowa do dalszego oczyszczania.
Żel micelarny do mycia twarzy i oczu Tołpa to pierwszy z produktów myjących do buzi, który rzeczywiście - gdy dostanie się do moich oczu - nie wywoła żadnego nieprzyjemnego podrażnienia, swędzenia, czy innych temu podobnych ekscesów. Zdecydowanie nie wysusza skóry, co najpewniej jest efektem zastosowania oleju z lnu w składzie. Bardzo możliwe, że sięgnę po niego ponownie, bo byłam bardzo zadowolona z efektu, choć pewnie to zauroczenie byłoby większe, gdyby produkt miał opakowanie z pompką, zamiast gustownej tubki.
Maska czarny detox od Tołpa to mikstura z borowiną, węglem oraz białą glinką. Przy pierwszy użyciu byłam nieco przerażona działaniem - bezpośrednio po aplikacji produktu na twarz poczułam w jednej strefie silne pieczenie. Wiecie - to jest ten stan, że nie wiesz, czy masz zmywać produkt, który nieco za mocno szczypie, czy też taki powinien być efekt. Wiem też, że inne dziewczyny stosujące ten produkt mają to samo odczucie - bezpośrednio po aplikacji czuły szczypanie i pieczenie. U mnie ten efekt po 2-3 minutach znikał. Co więcej: po zmyciu maski nie było zaczerwienienia, ani podrażnienia. Maska mocno oczyszcza skórę, co widać przy regularnym jej stosowaniu. Starałam się jej używać 2-3 razy w tygodniu, czasem naprzemiennie z innymi maskami i glinkami. Maska pozostawia skórę ładnie zmatowioną, ale nie szukajcie tutaj tępego matu - to nie jest maska- zdzierak. Moja buzia po tym produkcie była po prostu ładna, odświeżona i nawilżona. Praktyczne opakowanie z tubką i wąskim otworem zapewniła większą higienę stosowania maski.
W pielęgnacji i higienie bardzo spodobał mi się łagodny szampon i płyn do kąpieli 2w1 Nivea Baby. Produkt hipoalergiczny, który pozostawiał moją skórę ładnie nawilżoną. Do tego był bardzo wydajny - opakowanie 500 ml z pompką zakupiłam chyba świeżo po wiadomości o moim odmiennym stanie, a starczyło mi go na więcej niż 2 miesiące regularnego stosowania.
Specjalistyczny olejek do pielęgnacji skóry Bio-Oil to jeden z pierwszych produktów pielęgnacyjnych do brzuszka, jakie stosowałam od początku II trymestru ciąży. Nasłuchałam i naczytałam się hejtu co do tego produktu: że drogi, że niedobry, że nie dla ciężarnych, etc. Ładnie pachniał, bardzo szybko się wchłaniał, a malutkie opakowanie o pojemności 25ml zużyłam dość szybko.
Olejek do opalania Sun Balance od marki Farmona zużyłam, ale nie w sposób klasyczny. Widziałam, że zbliża się końcówka jego przydatności, więc produkt wylądował pod prysznicem. Stosowałam go m.in. do mieszania z żelem pod prysznic, do stosowania na wilgotną skórę po prysznicu oraz jako olejek do golenia nóg. Od czasu do czasu używałam do również zamiast balsamu do ciała na noc. Takie alternatywne metody wykorzystania kosmetyków bardzo sobie chwalę - nie mam wtedy wrażenia wyrzucania pieniędzy do śmieci.
Wśród kosmetyków kolorowych znalazły się tylko 3 produkty: puder oraz podkłady. Rozstaję się z pudrem prasowanym 2skin pocket od Bell. Produkt z praktycznym lusterkiem dobrze się sprawdzał szczególnie na wyjazdach, gdzie w ciągu dnia makijaż potrzebował odświeżenia. Jednakże nie jestem fanką pudrów prasowanych z uwagi na kategorię cery mieszanej - nie jest to w moim odczuciu higieniczne, by gąbeczką nakładać produkt prasowany, tym bardziej jeśli jest to gąbeczka która potem leży w tym samym opakowaniu z pudrem.
Podkład Catrice HD Liquid Coverage doczekał się wreszcie swojego denka. Pełną recenzję produktu znajdziecie tutaj. Otworzyłam próbeczkę podkładu Clinique Even Better w odcieniu 05 neutral (MF). Muszę przyznać, że mimo ciemniejszego odcienia podkładu niż moja skóra, ten produkt nawet stosowany jednorazowo naprawdę mile mnie zaskoczył. Koloryt cery został wyrównany, niedoskonałości przykryte, do tego utrzymał się na buzi cały dzień, bez świecenia, bez migrowania. Jeśli zechcę przeskoczyć na wyższą półkę podkładów - myślę, że Even Better od Clinique będzie jednym z pierwszych wyborów.
Dodatkowo nareszcie wypompowałam cały żel antybakteryjny Nivelazione od Farmony. Wersja dla dzieci śmiesznie pachniała i dobrze radziła sobie z odświeżeniem dłoni - szczególnie gdy byłam poza domem bez możliwości umycia rąk.
Uff, denko skończone. Nazbierało się trochę tego. Miał być krótki post - wyszło jak zawsze :)
Uff, denko skończone. Nazbierało się trochę tego. Miał być krótki post - wyszło jak zawsze :)
spoko tych kosmetyków :) ja jedynie używałam płyn micelarny aloesove i uważam, że to świetny produkt z tę cenę! ja płacę za niego ok. 16 zł w internetowej aptece melissa
OdpowiedzUsuń