Urodowe odkrycia 2018 roku
Ten wpis poświęcony jest produktom, które odkryłam w ciągu całego roku i które zrobiły na mnie naprawdę dobre wrażenie. Wszak końcówka grudnia niezmiennie kojarzy się z czasem podsumowań mijającego nieubłaganie czasu. W większości są to kosmetyki przeznaczone do pielęgnacji twarzy, które umilały mi codzienne dbanie o siebie w tym roku. Zapraszam na przegląd urodowych odkryć!
Krem pod oczy Vianek
Do jego zakupu przymierzałam się bardzo długo. Poszukiwałam kremu, który nie będzie mnie podrażniał, nawilży dostatecznie delikatną skórę pod oczami i będzie szybko się wchłaniał. Ten kremik to wszystko ma! Teoretycznie maluteńka pojemność kremu, a nie mogę go zużyć już od wielu miesięcy. Świetnie się wchłania, nie pozostawia tłustego filmu na skórze. Nie mam problemu z wykonaniem makijażu oka pod zastosowaniu tego produktu.
Krem wzmacniający do twarzy Bartos Ruby Vine
Markę kosmetyczną Bartos poznałam na kwietniowej konferencji dla blogerów i vlogerów. Krem w składzie ma wyciąg z lukrecji, witaminę C, kocanki piaskowej i wiele innych. Nie zawiera parabenów i jest odpowiedni dla osób z nietolerancją glutenu (choć jeść go przecież nie będziemy..). Ponadto krem zawiera sok z aloesu, masło waniliowe, olej awokado i arganowy. Taki skład kosmetyku wpływa na jego zapach, który jest dość specyficzny. Początkowo musiałam do niego przywyknąć, ale szczęśliwie nie utrzymuje się na skórze. Krem stosuję odkąd zrobiło się chłodno i jestem z niego bardzo zadowolona. Chroni skórę twarzy przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Przy mojej mieszanej kapryśnej cerze z problemami naczynkowymi taki krem wzmacniający bardzo dobrze się sprawuje. Podoba mi się również jego opakowanie i dozownik typu airless.
Podkład mineralny DIY
Dusza eksperymentatorki kosmetycznej nie pozwoliła mi nie potestować możliwości wykonania własnego podkładu mineralnego. Oferta kosmetyków mineralnych jest tak obszerna, że wybór odcienia podkładu dla siebie spędzał mi sen z powiek. Nagle przyszło oświecenie, że przecież mogę z półproduktów kosmetycznych spróbować wyczarować własny produkt, dostosowany do mnie i potrzeb mojej cery. Poczytałam uprzednio co nieco na temat własnego tworzenia podkładów, dokonałam zakupów na kolorowka.com i przystąpiłam do dzieła. Dokładny proces produkcji podkładu jak i pudru mineralnego znajdziecie w osobnym wpisie. Ja ze swojej strony dodam jedynie, że warto eksperymentować, bo wbrew pozorom nie jest to wiedza magiczna i tajemna. Sam proces produkcji kosmetyku jest przyjemny, szybki i ekonomiczny. A satysfakcja? No cóż - jest bezcenna!
Olejek Stay Essential Annabelle Minerals
Ten wielofunkcyjny olejek do pielęgnacji również otrzymałam podczas konferencji dla blogerów Meet Beauty. Mieszanka olejków: abisyńskiego, makadamia, jojoba, z pestek malin oraz pestek winogron, arganowego, z nasion słonecznika, witamina E oraz olejek ze skórki cytrynowej mocno natłuści. Ja stosowałam ten olejek do demakijażu i zdecydowanie w tej roli sprawdził się najlepiej. Rozpuszcza podkład i wodoodporny tusz do rzęs. Nie podrażnia skóry twarzy, ani wrażliwe skóry wokół oczu. Nie powinna dziwić tłusta konsystencja - wszak to mieszanka olejków. Wybranek Serca zaś stosował sporadycznie produkt na noc, a czasem również na dzień zamiast kremu i u niego olejek wchłaniał się praktycznie do matu.
Dezodorant mineralny - ałun
Przyzwyczajona do antyperspirantu od Garnier postanowiłam znaleźć alternatywę o nieco lepszym składzie. Zupełnie przypadkiem trafiłam na jakąś obniżkę w Rossmannie dezodorantu mineralnego z ałunu. I przepadłam. Wysoka wydajność i ochrona przed brzydkim zapaszkiem spod paszki gwarantowana. Do tego cena, która niewiele przewyższa typowo drogeryjną półkę antyperspirantów. Nie uczulił mnie, nie podrażnił - choć miejscami może szczypać, gdy stosuję go świeżo po depilacji. Dodatkowo wybrałam sobie wersję dla mężczyzn, która kompletnie niczym nie różni się od wersji dla pań - no może poza faktem, że w Rossmannie wiecznie damskiej wersji nie było na półce :)
Wazelina kosmetyczna Ziaja
Ten kosmetyk nie jest może odkryciem tego roku, bo używam go niezmiennie od wielu lat. Nigdy chyba jednak nie pojawił się post na blogu o zastosowaniu wazeliny w kosmetyce. Ten tłuścioch towarzyszy mi praktycznie przez cały rok. Najczęściej stosuję wazelinę jako pomadę ochronną do ust i w tej roli sprawdza się doskonale. Nie ma drugiego takiego produktu, który ochroniłby moje usta przed zimnem i wiatrem niż zwykła poczciwa wazelina kosmetyczna. Sporadycznie stosuję ją również pod rękawiczki na dłonie i stopy na noc. Słoiczek 30 ml starcza na więcej niż rok regularnego stosowania. Być może mizianie paluchami w opakowaniu nie jest super higieniczne, ale można to zawsze rozwiązać inaczej. Ja na przykład chcąc mieć pod ręką wazelinę przełożyłam ją do mini słoiczka o pojemności 2 ml i gdy słoiczek opustoszeje dokładam nową porcję z opakowania oryginalnego. Do tego koszt słoika wazeliny kosmetycznej jest śmieszny, bo to około 3 złote za opakowanie o tak wysokiej wydajności.
To już wszystkie moje odkrycia urodowe mijającego roku. Ostatni kosmetyk to taki bonusik, bo towarzyszy mi od naprawdę wielu lat. Znacie kosmetyki z dzisiejszego wpisu? Jakie są Wasze urodowe odkrycia z ostatnich miesięcy?
Brak komentarzy: