Nowe kosmetyki w styczniu: Efektima, Nature Box, Be Beauty

19 stycznia
Z nowości kosmetycznych w pierwszym miesiącu kolejnego roku blogowania nie mam do pokazania zbyt wiele. Taki stan rzeczy wynika przede wszystkim z faktu, iż jestem w posiadaniu całej szafki produktów oczekujących na swoją premierę na skórze i na blogu również. Już dawno postanowiłam sobie nie szaleć zakupowo i wydawać sensownie pieniądze na kosmetyki, nie zagracać łazienki i zużywać produkty, zanim się przeterminują.


Do kosmetyczki wskoczył nowy szampon. Wybór padł na Nature Box z tłoczonym na zimno olejem z awokado. Producent obiecuje, że kosmetyk regeneruje zniszczone włosy i je wygładza. Produkt zapakowany w plastikową butelkę, o przyjemnym zapachu i gęstej formule. Nie do końca ma naturalny skład, ale próżno jest szukać drogeryjnych szamponów, które byłyby wolne od chemii. A do mycia włosów bez szamponu jeszcze przekonana nie jestem, albo do tej metody nie dojrzałam. Wydaje mi się, że kosztował ok. 16 zł/385 ml.

Maski z Biedronki widziałam już od jakiegoś czasu. Podczas kolejnych zakupów po prostu wrzuciłam je do koszyka, później do szuflady w łazience i zapomniałam o nich. Produkty pod marką własną Biedronki Be Beauty produkuje m.in. Marion. Tak właśnie jest w przypadku tychże masek. Mam  tutaj 3 propozycje produktów, każdy o nieco innych właściwościach. Poręczne saszetki z produktem aż na 2 aplikacje. Takie akurat do zabrania ze sobą do kosmetyczki lub do zużycia w zaciszu własnego domu samotnie lub w miłym towarzystwie. Jeśli sięgam pamięcią do czeluści półek z kosmetykami w Biedronce, to powinna być jeszcze wersja z węglem aktywnym, której nie kupowałam.Przejdźmy jednak do tego, co mam u siebie. Maseczki kosztują ok. 1,30 zł/2x8ml. 

Żelowa kuracja miodowa to odżywcza maseczka do twarzy z ekstraktem ze skórki cytryny, owsa i miodu - wszak miód musiał pojawić się w składzie, skoro w nazwie dumnie nas zaprasza do skorzystania z produktu.

Rekomendowana do cery zmęczonej i pozbawionej blasku. Podobnie jak w przypadku maski miodowej z Lidla - producent zaleca odczekanie, aż maska się wchłonie, a później zmycie nadmiaru maseczki.

Japoński rytuał piękna to maska ekspresowa, której zadaniem naczelnym jest odżywienie, wygładzenie i nawilżenie cery.

Wszystko to zawdzięczać powinniśmy algom i kwiatowi wiśni. Podobno nie zawiera parabenów, silikonów, oleju parafinowego ani alkoholu. Działanie opisane przez producenta ma być efektem już 3 minutowego pobytu maseczki na buzi. 

Naturalna moc zielonej glinki ma za zadanie oczyścić naszą cerę, zmiękczyć ją i wygładzić. Zieloną glinkę producent połączył z destylatem z bławatka i alantoiną.

Klasycznie jak w przypadku większości glinek maseczkę poleca się nałożyć na twarz i trzymać ok. kwadrans przed zmyciem. Znajdziemy tutaj niestety alkohol w składzie, co nieco smuci. Nie będę jednak przesądzać przed zastosowaniem, czy maska sobie poradzi i faktycznie oczyści cerę, czy też będzie zwyczajnym przeciętniakiem za grosze.

Od marki Efektima otrzymałam do testów konopne masło do ciała z  oliwą z oliwek. Zamknięte w klasycznym dla maseł plastikowym słoiczku gęste masło aplikuje się dobrze. Niewielka jego ilość potrzebna jest by wymiziać się nim mogła w tych strefach, które wymagają nawilżenia i solidnej pielęgnacji.

Testy dopiero co rozpoczęłam, więc więcej przeczytacie o maśle zapewne w przyszłym miesiącu, gdy wyrobię sobie o nim jakieś zdanie i sprawdzę, jak w dłuższej perspektywie stosowania się sprawdził ten kosmetyk. Produkt kosztuje ok 20 zł/200 ml.

Żywię głęboką nadzieję, że wszystkie zakupione lub otrzymane kosmetyki sprawdzą się u mnie. Wyczekujcie relacji i recenzji na blogu :)



Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.